Poranek spedzamy jeszcze w Biszkeku - gwar, odswietni ludzie, tlum, slonce, wysiadanie na srodku skrzyzowania. Czujemy sie juz jak u siebie, wiemy gdzie kupic dobre pieczywo.
Nomad's home robi tez coraz lepsze wrazenie - trzesa nim 3 dziewczynki, zagaduja po angielsku, skladaja pranie, scieraja podlogi, przyszczypuja pranie, prowadza do pokoi. Rok szkolny dopiero sie zaczyna - w radio minister szkolnictwa pozdrowil rodzicow, dzieci i nauczycieli.
Jurty, ktore widzimy po drodze do Czalpon-Ata: to nie miejsca pracy a rodzinne firmy i jednoczesnie domy (przed wejsciem dzieci laza lub siadaja na stoleczkach). Ich cale zycie toczy sie przy drodze. Na sprzedaz wystawiaja ryby suszone, owoce (nie rozpoznaje jakie, pomaranczowe, w duzych slojach), miod. Czy mezczyzni gdzies dalej wedruja ze stadami? Czy te dzieci w ogole chodza do szkoly?
Niesamowite widoki gor.
Niezabezpieczone stoki kamienne sa wyjasnieniem popekanych przednich szyb w wiekszosci pojazdow ktorymi podrozujemy.
Droga i gory przypominaja Trucje, tylko ze sa piekniejsze.
Ladne cmentarze, jeden prawoslawny.
Po drodze w busie ruska tv: kabaret, koncert muzyki pop, jas fasola z dubbingiem rosyjskim.
Ruch uliczny: wyprzedzanie na 3go, 4go w gorach trudniejsze do zniesienia niz w miescie.
Daty i napisy z kamieni na stokach - czy to reklamy? grafitti?
W Czalpon-Ata (kurorcie) duzo Polski. Dach w knajpie gdzie siedzimy zbudowany z plachty Warki, w sklepie campina, kubus, bella.
W knajpie dosiadaja sie 2 Kirgizi. Zala sie i dziwia ze my Polacy tak kochamy NATO, i ze nie chcemy juz byc z nimi w ZSRR. Ostrzegaja, zeby nie wierzyc przewodnikom: pisza w nich, ze Aszhabad zbudowali Uzbecy, podczas gdy oczywiste jest, ze zbudowali go Kirgizi, przeciez Uzbecy mieszkaja bardzo daleko.
W innej knajpie, kiedy juz konczymy jesc, wychodzi do nas wlasciciel. Czy w Polsce sa Dungani?